Quantum Satis Mead
Firma/marka z miejscowości Domosław w Dolnośląskiem, której założycielem jest utytułowany miodosytnik Andrzej Kozak, znany w świecie miodosytników biorących udział w konkursach. Miody są jego autorstwa, a syci je Piwowar. (Pasieka Dziki Miód). Są to miody pod względem smakowym wybitne, należące do czołówki nie tylko w Polsce ale pewniekim i na świecie. Niestety tematyka "cmentarna" na etykietach nie wprowadza człeka raczej w dobry nastrój, bo przypominają nam, że niedługo sami tak będziemy wyglądać leżąc w grobie ;) Polecamy je jako prezent dla teściowej ;) Cieszą z kolei kontr-etykiety, bo podano tam skład miodów, a recetury te są naprawdę ciekawe. Nazwy inne niż polskie na polskich miodach uważamy jak zawsze za niczym nie uzasadniony kompleks niższości. Naszym zdaniem rozlewane są do zbyt małych flaszek o pojemności 0,375l. Gdyby tematyka etykiet i logo były pozytywne w treściach, a flasze co najmniej o pojemności 0,5l, wówczas marka ta stałaby się jedną z najwspanialszych w Polsce firm oferujących miód pitny najwyższej jakości.
Quantum Satis Mead
Dwójniak Barrel aged peated buckwheat
Na etykiecie tego miodu widzimy plaster ula z trupimi czaszkami, sugerujący że miód ów ma w składzie sok z nieboszczyka ale odetchnęliśmy z ulgą, bo na kontr etykiecie nie wymieniono tego składnika ;) Jest to miód na bazie gryczanego, który leżakował 9 miesięcy w beczkach po whisky single malt. Ma mieć ponoć aromaty szkockiego torfu. My zaś tak go opisujemy - miód o barwie ciemno bursztynowej, o niezwykle intrygującym aromacie miodowo-wędzonym. Czujemy szeroki wachlarz smakowy miodu gryczanego, który jest jego bazą. Jest to miód ciężki, treściwy, gęsty, słodki, syropowaty, o dość mocno wyczuwalnym alkoholu i pewnej ostrości w smaku. Można powiedzieć tak - smak miodu gryczanego w najbardziej oryginalnym wydaniu, z jakim dotychczas mieliśmy do czynienia. Wyraźnie czujemy w nim aromat i smak jakby wędzonki. Na pewno drugiego takiego nie znamy i trzeba przyznać, że ten dymny odcień smakowy jest dobrym pomysłem. Po podgrzaniu alkohol jest jeszcze mocniej wyczuwalny ale wydaje się nam że grzany jest lepszy. Ta jego torfowatość i beczkowatość jest bardziej uwydatniona. Ma on coś orzechowego i karmelowego w smaku po za tym. Prosty skład ale genialny efekt. Gdyby jeszcze tak zmienić etykietę na normalną oraz dać większą flaszę i zmniejszyć cenę, to warto byłoby doń powracać.
Dwójniak gryczany
Miód na bazie miodu gryczanego, zaś drożdże jakich użyto zwą się Lalvin Ec III8. Miód ów ma barwę ciemno bursztynową i aromat miodu gryczanego z wyraźnym orzechowym akcentem. Ciecz gęsta, treściwa, pełna, lejąca się leniwie po ściankach naczynia. Smak srogo szorstki, a jednocześnie atłasowo łagodny. Bardzo złożony w smaku, mimo prostego w sumie składu. Gryka jest ciężka. Miód to wielostopniowy - w miarę picia ukazywały się kolejne poziomy smakowe. Najpierw zwraca na siebie uwagę zatykająca ciężkość gryki, później wspaniały orzech, a następnie minimalna winność zapewne naturalna pochodząca z miodu gryczanego. Jest to trunek jednak ogólnie gładki i doskonale pijalny. Miód niesłychanie wciąga i chciałoby się go wypić więcej ale żałośnie mała flasza wzbudza rozgoryczenie. Po podgrzaniu odkryliśmy karmelowy zapach, a sam miod stał się jeszcze lepszy. Orzekliśmy, że to genialny dwójniak na miodzie gryczanym z karmelowo-orzechowym posmakiem. To co można z gryki najlepszego wyciągnąć to wyciągnięto właśnie w tym miodzie. Wysoką klasę miodu poznaje się po tym, że po podgrzaniu zachowuje gładkość i aksamitność i tu tak jest. Zdecydowanie jeden z najlepszych miodów grycznych na rynku ale wbrew sugestiom na kontr-etykiecie, że należy go pić w temperaturze pokojowej, my twierdźmy, że albo schłodzony albo grzany, z tym że nam grzany bardziej jeszcze smakował. Etykieta w stylu "Memento mori", podobnie jak w innych miodach tego producenta.
Dwójniak Fire Cyser
Miód o barwie ciemnej, bursztynowej, może nawet wchodzącej w pomarańcz. W zapachu olśniewa świeży aromat jabłek, głównie Renety ale wedle kontr-etykiety są tu też Golden Delicious, Topaz, Idared, oraz Jonagold. Miodem bazowym jest wielokwiat. Miód tak gładki w smaku, tak okrągły! Jest przy tym treściwy, ma pełne ciało i długi finisz. Słodycz miodowa jest nasycona, zaś jabłko ją cudownie równoważy wyważoną winnością. Ten smak po prostu płynie. Miód to zarazem pełny, treściwy, słodki, winny, wielowarstwowy smakowo - znakomicie zharmonizowany. Miód doskonale pijalny i jak na dwójniaka przejawia rześkość. Po podgrzaniu nie stracił swojej aksamitnej łagodności ale zachował swą dojmującą słodycz, przełamaną cudowną winnością jabłek. Odczuliśmy tu pewne akcenty karmelowe. Podsumowując - miód treściwy, a przy tym rześki czyli idealny. Doskonały po podgrzaniu i zimny ale na pewno nie należy go pić w temperaturze pokojowej jak poleca producent. Głowne wady to za mała flaszka i makabryczna etykieta.
Trójniak Sprezzatura
Nie bardzo wiemy jaki związek ma nazwa tego miodu z tym trunkiem. Etykieta marna, a wręcz pusta, flaszka za mała, cena za wysoka. Ale najważniejszy jest wszak smak. Barwę ów miód miał iście wiśniową, ciemną, z powabnymi refleksami. Super klarowna ciecz, rzadki. Zapach ekstremalnie owocowy, pestkowy z minimalną nutą kwiatową. W smaku okazał się mocno owocowy, mało miodowy, taki typowy miód z nadmiarem soku wiśniowego, jakich jest wiele. Miodu akacjowego, który ma być jego bazą nie wyczuwa się, bo wiśnia go przytłacza. Nawet przytłacza czarną porzeczkę, która tam wyszczególniono na kontr-etykiecie. Jest to miód ekstremalnie owocowy ale ogólnie smaczny. Po podgrzaniu okazuje się, że połączenie wiśni z czarną porzeczką dało ciekawy efekt. Alkohol jest wyczuwalny, zwraca uwagę mocna taniczność. W grzanym cierpkość się wzmogła, a słodycz osłabła. To miód silnie owocowy i na pewno intrygujący smakowo. Etykieta jak dla nas zbyt żałobna.
Trójniak Berry me in smoke
Miód o pięknej, czerwonej barwie i doskonałej klarowności. Ma niesłychanie ciekawy skład, bo poza wędzonymi jabłkami zawiera sok z wiśni, czarnych porzeczek i agrestu, co jest na pewno wyjątkowym połączeniem nieznanym nam z innych modów. Co też ciekawe, miodem bazowym jest miód słonecznikowy oraz ciemny wielokwiatowy - to również oryginalny pomysł. Zastosowano tu drożdże do win czerwonych UCLM S377, cokolwiek by to oznaczało. Aromat ma przede wszystkim owocowy - czerwonych owoców, głównie porzeczek. Poprzez ową owocowość przebijają aromaty dymne i wędzone. Miód o charakterze niezwykle złożonym. Agrest jest również wyczuwalny. Po podgrzaniu miód się spienił, owoc go zdominował, a czarna porzeczka wysunęła się na pierwszy plan. Stał się przyjemnie kwaskowaty, mocno owocowy ale poza porzeczką i agrestem wyraźnie czuliśmy akcenty wędzonego jabłka, które się nasiliły. Wprawdzie w grzanym słodycz gdzieś się zapodziała ale i tak był cudownie pijalny o dominującym owocowym charakterze. Zimny wedle naszej opinii jest zdecydowanie lepszy przy tym połączeniu owoców. Jak pozostałe miody tego producenta - flaszki za małe, a etykieta straszy.
Napój winno miodowy Coffee-melomel
Napój miodowy w żałośnie małej flaszy z etykietą przywołującą na myśl marny amerykański horror. To nie zachęca do sięgnięcia po niego ale zawartość flaszy jest zacna. Barwę ów niby miod ma ciemnoburgundową, ciecz jest ciekła o intrygującym aromacie doskonałej kawy i naturalnej wiśni z nutami wanilii. Chociaz wanilii nie czuliśmy za bardzo. Miodu tu jest mało ale całość jest słodka i czuć ciężkość miodu gryczanego, która dodatkowo tężeje w połączeniu z kawą. Jednak wiśnia łągodzi tę krzepkość i dodaje stosownej winności. Zaś wespół z aromatem waniliowym daje to naprawdę ciekawe i niespotykane wrażenie smakowe. Jest to być może najlepszy miod kawowy jakie piliśmy i chociaż miodów kawowych specjlanie nie lubimy, to ten nas przekonuje do tego połączenia. Po podgrzaniu powstała wiśniowa kawa. Alkohol nawet w grzanym nie jest wyczuwalny ale istnieje, bo się nam zapalił. Byłby to miód doskonały, gdyby zmienić etykietę na pozytywną, zwiększyć flaszkę i nieco obniżyć cenę
Trójniak Nelson Sauvin dry hopped cyser
Miód o barwie słonecznej, cytrynowej, klarowny, niesłychanie ciekły. Bazą tego miodu są miody akacjowe i nawłociowe, a dodatkami sok jabłkowy i chmiel. Zastosowano drożdże do win białych. W aromacie niezwykle świeży, intrygujący, jabłkowo-cytrusowo-chmielowy. Delikatny „smrodek” chmielu został uszlachetniony wspaniałym aromatem szarej renety. W smaku powstała z tej ciekawej konstelacji istna poezja! W swej prostocie zdumiewa znakomita harmonia pomiędzy goryczką chmielu, a winnością jabłek odmiany Szara Reneta i Nelson Sauwin. Miód to słodkawo jabłkowy, któremu charakteru nadaje chmiel. Najpierw czujemy słodycz miodów, winność jabłek i na końcu goryczkę chmielową. Trzeba zaznaczyć, że ten chmiel ma goryczkę subtelną, a nie chamską. Nieco wyczuwamy alkohol ale nie jest to przeszkadzające odczucie. Naszym zdaniem przebija tu ta charakterystyczna gładkość miodów produkowanych przez Piwowara, bo w jego kadziach trunki Quantum Satis Mead powstają. Po podgrzaniu okazało się, że słusznie Andrzej Kozak sugerował nam aby go nie grzać. To zresztą tyczy się ogólnie wszystkich miodów z chmielem. Wówczas staje się bardzo ostry, bo chmiel zdominował nawet słodycz, jednak zachowując nuty cytrusowe. Polecamy go więc pić schłodzony. Podsumowując - jest to o ile pamięć nas nie zawodzi - najlepszy miód z chmielem jaki piliśmy dotąd. Grafika na etykiecie jest w porządku, cieszy dużo treści na kontr-etykiecie. Dwa minusy to za mała butelczyna i siarczyny.